Laboratorium Interaktywnych Technologii

Tam, gdzie człowiek
spotyka technologie

Niezależnie od wykształcenia, każdy z naszych ludzi interesuje się kilkoma dziedzinami naraz. To dlatego praca tu jest tak ciekawa. Z Cezarym Biele, kierownikiem Laboratorium Interaktywnych Technologii w OPI PIB, rozmawia Monika Redzisz

Zdjęcie Cezary Biele
dr hab. Cezary Biele,
prof. instytutu
kierownik Laboratorium
Interaktywnych Technologi

dr hab. Cezary Biele z wykształcenia jest psychologiem, psychofizjologiem i biologiem, a z zamiłowania socjologiem. Interesuje się rolą emocji w interakcjach z technologią oraz wpływem nowych technologii na funkcjonowanie społeczne. Ma wieloletnie doświadczenie zarówno w dziedzinie badań podstawowych, jak komercyjnych badań marketingowych.

Kieruje Laboratorium Interaktywnych Technologii w Ośrodku Przetwarzania Informacji – Państwowym Instytucie Badawczym, gdzie poza badaniami związanymi SI i technologią smart-home realizowane są m.in. projekty dotyczące funkcjonowania ludzi w wirtualnej rzeczywistości, bezpieczeństwa dzieci w internecie, cyfrowego rodzicielstwa i perswazyjności komunikatów 3D.

Monika Redzisz: Interaktywne technologie to bardzo szeroki obszar. Czym dokładnie zajmujecie się w Laboratorium Interaktywnych Technologii?

Cezary Biele: Interakcją człowieka z technologią (HTI – Human Technology Interaction). Dawniej dziedzina ta określana była jako interakcja człowieka z komputerem (HCI – Human Computer Interaction), ale nazwę zmieniono w związku z tym, że w ostatnich latach nastąpił rozwój innych sposobów korzystania z technologii niż tylko komputer – mamy smartfony, asystentów głosowych oraz wirtualną rzeczywistość. Jednym z najważniejszych obszarów działań naszego labu jest obecnie właśnie wirtualna rzeczywistość. Rozwój technologiczny jest w tym obszarze bardzo szybki; VR jest z każdym rokiem bardziej intuicyjny. Nas interesuje to, w jaki sposób ludzie reagują na tę technologię. VR jest też świetnym narzędziem do badań psychologicznych.

Dlaczego? Ponieważ można obserwować ludzkie zachowania i odruchy w wirtualnej, bezpiecznej przestrzeni?

Obserwować, a także badać wszelkie zjawiska psychologiczne, które mogą być trudne do badania w realnym świecie. Prowadzimy badania w tym obszarze we współpracy z psychologami z Instytutu Psychologii PAN. Mamy w laboratorium mocny team analityków – speców od przetwarzania danych. W VR jest możliwa rejestracja ruchu rąk i głowy użytkownika. Ruch ciała jest silnie powiązany z emocjami. Na podstawie danych o tym, jak porusza się człowiek, będziemy próbowali się dowiedzieć, jakie emocje odczuwa: pozytywne czy negatywne, silne czy słabe.

Doświadczenie rzeczywistości w 3D jest dla nas bardziej intuicyjne? Rodzi silniejsze emocje?

Tak, ale nie jest to do końca jednoznaczne. Jesteśmy właśnie, razem z Grzegorzem Banerskim, Agatą Kopacz i Katarzyną Abramczuk, w trakcie pracy nad projektem dotyczącym zachowania się w trakcie powodzi. Pytanie badawcze jest takie: Czy robiąc symulacje z użyciem grafiki 3D skłonimy ludzi do tego, żeby lepiej zapamiętali, jak mają się zachować w razie powodzi? Do badań wykorzystywaliśmy między innymi eyetracker. Sprawdzaliśmy, na jakich elementach obrazu ludzie się rzeczywiście skupiają. Wynik okazał się skomplikowany. Okazało się, że ludzie najlepiej zapamiętują proste komunikaty na neutralnym tle. Natomiast realistyczne animacje 3D obrazujące powódź powodują, że mają większą motywację do działania. Rzeczywiście budzą większe emocje. Chcemy przygotować „idealny” komunikat antypowodziowy, który będzie skłaniał ludzi do tego, żeby chcieli coś robić, a jednocześnie do zapamiętania tego, co mają robić.

Zajmujecie się także asystentami głosowymi.

Tak, tym obszarem zajmuje się Jarek Kowalski. Badaliśmy, jak na asystentów głosowych reagują seniorzy. Okazało się, że ci, którzy wzięli udział w naszym projekcie, bardzo szybko oswoili się z tą nową dla nich technologią. Mimo że asystent ma bardzo podobne funkcje jak smartfon, odbierali go zupełnie inaczej. Głos to najbardziej naturalny sposób komunikacji. Poza tym dla starszych ludzi największą barierą jest motoryka. W przypadku asystentów głosowych nie ma tego problemu.

W tej chwili Jarek bada, na ile ludzie internalizują technologię, na ile traktują ją jako część siebie. Na przykład swojego smartfona, ale także konto na Facebooku. Poszukuje na przykład odpowiedzi na pytanie o to, na ile moje konto na Facebooku jest częścią mojego ja. Jak bardzo bym cierpiał, gdybym go musiał zamknąć i stracić wszystko, co na nim miałem? Okazuje się, że niektóre technologie są bardzo bliskie naszemu sercu i ludzie postrzegają je jako część swojego ja.

Poza badaniami społecznymi prowadzimy też w laboratorium wiele innych badań, które dotyczą user experience. Na zlecenie ministerstwa, a także wewnętrznie, dla innych labów. Robimy audyt w zasadzie wszystkich systemów tworzonych w OPI PIB. Dbamy, by były przyjazne dla użytkowników.

Czyli można powiedzieć, że tworzycie pomost pomiędzy projektantami systemów i użytkownikami?

Tak. Twórcy muszą wiedzieć, jak ludzie reagują na tworzone przez nich narzędzia, co może wpływać pozytywnie, a co może być barierą. Bo to są inżynierowie, mają inne spojrzenie na pewne sprawy. Są skupieni na tym, żeby stworzyć to rozwiązanie od strony technicznej. My musimy pokazać im punkt widzenia odbiorców.

Bierzemy między innymi udział w dużym projekcie Balance Plus, w ramach unijnego programu Horyzont 2020. Bierze w tym udział ponad 10 krajów europejskich. Chodzi o wprowadzenie systemu energetycznego, który pozwoliłby na oszczędność energii. Powiedzmy, że panele słoneczne wyprodukują w domu nadwyżkę prądu. Najlepiej wykorzystać tę nadwyżkę lokalnie, bez potrzeby przesyłania energii na duże odległości. Ale ludzie muszą wyrazić zgodę na to, by np. codziennie od 13:00 do 17:00 to system decydował o włączeniu ich urządzenia. I teraz – jak im o tym powiedzieć? Co skłoniłoby ich do wyrażenia takiej zgody? Jakie argumenty byłyby dla nich sensowne? Co jest dla nich największą barierą? Przygotowujemy właśnie kwestionariusz, który pozwoli dowiedzieć się, co ludzie o tym myślą. Będzie to taki zaczyn informacji dla twórców technologii. Jeśli system powstanie, będziemy też robić testy użytkowników.

To w gruncie rzeczy badania psychologiczne. Badacie ludzkie emocje i ludzkie reakcje.

Jesteśmy na pograniczu. To bardzo ciekawe, ale rodzi także pewne problemy. Zdarza się, że psychologowie uważają, że to już nie jest psychologia, a informatycy – że to już nie informatyka. To wychodzi zwłaszcza przy grantach, sam tego doświadczyłem. Dwukrotnie składałem projekt do Narodowego Centrum Nauki. Raz do panelu psychologicznego, gdzie dostałem komentarze, że to wcale nie jest psychologia i powinienem złożyć mój projekt do panelu informatycznego. Kiedy to zrobiłem, usłyszałem, że to nie jest informatyka. Często czuję się tak, jakbym był na ziemi niczyjej.

Czy o pracę u was może aplikować także ktoś, kto ma humanistyczne wykształcenie?

Jasne! Mamy bardzo szeroki wachlarz specjalizacji, od psychologów, socjologów, antropologów, kulturoznawców, przez absolwentów zarządzania, a na informatykach, programistach i specach od uczenia maszynowego kończąc.

To właśnie w takich zespołach, interdyscyplinarnych, powstają najlepsze pomysły.

Tak, rzeczywiście mamy tu dobrze. Wszystkie nasze szalone humanistyczne pomysły mogą zostać szybko zweryfikowane przez informatyków. Ale mówiąc poważnie – wszyscy, niezależnie od tego, jakie wykształcenie mamy, jesteśmy zainteresowani kilkoma dziedzinami naraz. Dlatego właśnie chcieliśmy pracować w takim labie jak nasz.

Interakcje człowieka z technologiami to dziedzina przyszłościowa. Asystenci głosowi i wirtualna rzeczywistość stają się naszą rzeczywistością. Zwłaszcza teraz, podczas epidemii, nasze interakcje z technologią bardzo się nasiliły.

Tak, to ciekawy moment. Pracujemy i uczymy się zdalnie. Widać, ile jeszcze musimy zrobić, żeby wszystkie te narzędzia, np. do telekonferencji, działały sprawnie. Wszystko było w porządku, o ile używaliśmy ich sporadycznie. Natomiast kiedy nagle wszystkie spotkania zaczynają się odbywać online, to nie czujemy się z tym zbyt komfortowo. Brakuje nam dynamiki i spontaniczności rozmowy na żywo. W moim odczuciu przypomina to bardziej monologi wygłaszane po kolei przez uczestników spotkania, niż dialog.

Z drugiej strony widać też, jak mimo wszystko bardzo potrzebne nam są te komunikatory. Gdyby epidemia przyszła 15 lat temu, praca zdalna nie byłaby możliwa. Ale nie chodzi jedynie o przekazanie sobie konkretnych informacji, lecz także o budowanie i podtrzymywanie więzi. Dzięki tej technologii nadal, mimo że każdy z nas siedzi w domu, czujemy się zespołem. W sytuacjach kryzysowych technologia okazuje się bardzo potrzebna. Taki sobie zwykły komunikator nagle zaczyna spełniać ważną funkcję społeczną. To samo dotyczy asystentów głosowych. Młodzi i zdrowi mogą, ale nie muszą z nich korzystać, jednak dla osób starszych, chorych, niepełnosprawnych to wybawienie. Wszystko zależy od sytuacji. Technologia musi być kompatybilna z potrzebą.

Może w przyszłości będziemy spotykać się w świecie wirtualnym?

Jak najbardziej. Mamy plan, żeby zorganizować konferencję w VR, która nie może odbyć się w realu. Byłaby to pierwsza tego typu konferencja w Polsce, a może i w Europie. Najsensowniejszy system nazywa się AltspaceVR, do tej pory wykorzystywany w dużej mierze dla rozrywki. W tym systemie każdy ma rysunkowego awatara, cały świat jest taki trochę kreskówkowy, jak w grze 3D. Wchodzisz i jesteś w środku: masz animowane ręce i możesz nimi poruszać. Możesz do kogoś podejść i porozmawiać.

Myślę, że teraz nastąpi skokowy rozwój takich technologii. To widać chociażby po wzroście liczby użytkowników Teamsów, która w ciągu ostatnich dwóch tygodni skończyła z 32 do 44 mln. Facebook już w zeszłym roku obiecywał, że uruchomi system Horizon – Facebook w VR. Myślę, że jeśli faktycznie to zrobi, to będzie to niewyobrażalny sukces.